|
O Billu Guarnere w jego własnych słowach:
"Wszystkie historie mają swój początek - oto początek mojej historii. Nazwisko - Wild Bill Guarnere, urodzony 28.IV, miejsce urodzenia - południowa Filadelfia, jako jedno z dziesięciorga dzieci. Jak było wtedy, kryzys szerzył się w USA. Wszyscy nic nie mieliśmy, dorastaliśmy na ulicach, mieliśmy wartości rodzinne, opiekowaliśmy się sobą nawzajem. Kiedy miałem 15 lat, rząd USA zdecydował się pomóc chłopcom wyjść z kryzysu, utworzyli programy CCC i CMTC. Pierwszy z nich polegał na staraniach cywilów o zabranie z ulic dzieci i zatrudnieniu ich we wszystkich miastach Ameryki. Dzieci te pracowały przy pracach porządkowych oraz innych "lżejszych" pracach. Moi starsi bracia zostali zakwalifikowany do programy CCC. Mimo moich 15 lat też zostałem zatrudniony, ponieważ mama skłamała, że mam 17 lat - w ten sposób spędziłem 3 lata na Ft. Meade, Md. Z CCC trafiłem do programu CMTC. Było to w całości szkolenie wojskowe. Celem było przebycie czterech etapów - podstawowego, czerwonego, białego oraz niebieskiego. Każdy etap trwał rok. Jeżeli ukończyłbym wszystkie to mógłbym stać się oficerem armii USA, niestety po 3 latach, tzn. w 1940, program został przerwany z powodu trwającej w Europie wojny rozpoczętej w 1939 roku. Jak wszyscy wiecie, 7 grudnia Pearl Harbor został zaatakowany przez Japonię. Stany Zjednoczone były w stanie wojny. Na szczęście dla mnie, rzuciłem szkołę średnią sześć miesięcy przed ukończeniem. Rozpocząłem pracę w Eddystone w firmie kolejowej, która wtedy produkowała czołgi dla armii. Moja mama chciała, żebym ukończył szkołę i dostał dyplom. Powiedziała, że wszyscy moi bracia i siostry opuścili szkoły i nie ukończyli ich. Jej wytrwałość opłaciła się, ponieważ obiecałem jej, że wrócę do szkoły i ukończę ją. Pracowałem więc na nocne zmiany od północy do 8 rano, z zaraz po tym szedłem do szkoły. Trwało to 6 miesięcy. Ukończyłem Southern High w czerwcu 1941 roku. Mama była bardzo szczęśliwa z tego powodu. Dzisiaj jestem jej wdzięczny za moją edukację. W połowie 1942 roku, w lipcu, zaciągnąłem się do armii USA jako spadochroniarz i zostałem przetransportowany do obozu Toomlo, Ga. Teraz ten obóz nazywa się Toccoa. Tak rozpocząłem coś, co było największą przygodą mojego życia. Zostałem przydzielony do kompanii E, 506 pułku piechoty spadochronowej, który był częścią 101 Dywizji Powietrznodesantowej. Wszystkie początkowe treningi, nazywane podstawowymi, były w całości poświęcone naszej kondycji fizycznej. Trenowaliśmy, biegaliśmy w górę Curare w Toccoa przez 6 miesięcy, potem przymusowy marsz drugiego batalionu 506 pułku z Toccoa do Atlanty. Przeszło 125 mil. Zrobiliśmy ten marsz i pobiliśmy rekord, którego nikt nie pobił do tej pory. Trzy dni wolnego do Ft. Benning, Ga.. Mieliśmy tam trening spadochronowy i pakowania spadochronów, skoki z makiet oraz w grudniu 1942 roku, pięć skoków i otrzymanie pożądanych skrzydełek. Dali nam tygodniową przepustkę do domu, chwila dumy w całym naszym młodym życiu. Byliśmy spadochroniarzami i mogliśmy nosić buty spadochroniarza. Myśleliśmy, że jesteśmy najlepsi. Po kolejnych treningach w Ft. Bragg, Mackall i Manuenes w Tennessee w 1943, wypłynęliśmy jesienią 1943 roku na brytyjskim statku Samara do Liverpoolu w Anglii. Dotarliśmy do naszego domu w Anglii. W miejscu zwanym Aldbourne, które było kolejnym miejscem treningów, skoków, jednak ten trening był przygotowaniem do inwazji na Francję. Nasz kapitan Sobel był nienawidzony przez wszystkich żołnierzy z kompanii za jego "gówniane" zwyczaje, jednak trzeba mu przyznać, trenowaliśmy tak ciężko, jak nigdy dotąd, i ten trening był pomocny w walce, która nadeszła w D-Day - 6 czerwca 1944 roku, kiedy wylądowaliśmy i pomogliśmy zabezpieczyć plaże naprzeciw lądujących aliantów. Ta historia musi zostać opowiedziana. Jak już wspominałem, kapitan Sobel - cóż, wszystko ma punkt kulminacyjny - chwilę przed D-Day, nikt z kompanii nie chciał iść w bój pod Sobel'em. Rezultatem tego było to, że Sobel został zwolniony z jego stanowiska w kompanii E. Na jego miejsce przyszedł kapitan Meehan. Tragedią było zestrzelenie nad Normandią samolotu, w którym miał lecieć Sobel. Zginęła cała szesnastoosobowa załoga. W rzeczywistości uratowaliśmy Sobel'owi życie. Został on wysłany do obozu szkoleniowego w Anglii, gdzie wykonywał pracę dla której został stworzony. D-Day 6.6 1944 Powrót do Aldbourne, przepustki do Londynu, więcej treningu, przygotowania do kolejnych skoków bojowych. Walka wszystkich aliantów we Francji i ich przemieszczanie się w głąb kraju szło bardzo dobrze. Tak dobrze, że anulowano kilka zapowiedzianych skoków. Następnie nadeszła operacja Market-Garden. 17 września 1944 roku pod brytyjskim dowództwem, 101 DPD lądowała w Zon, w Holandii, zajęła most nad kanałem Wilhelma, zdobyła miasto Eindhoven, spotkała tam Brytyjczyków i utworzyła korytarz wprost do Arnhem (Holandia), gdzie wylądowali brytyjscy spadochroniarze. Tam była katastrofa. 82 DPD zdobyła mosty w Nijmegen, jednak brytyjscy spadochroniarze w Arnhem napotkali zaciekły opór stacjonujących tam Niemców. Wszystkie jednostki toczyły ciężkie walki, aby utrzymać otwarty korytarz od Eindhoven do Arnhem. Niemcy wiele razy przecinali drogę. Nazwano ją "drogą do piekła". W październiku 1944 roku, kompania E została zaangażowana do pomocy przy ratowaniu żołnierzy z terenów Arnhem, którzy próbowali wrócić za linie aliantów. Akcja powiodła się - "easy", z pomocą Holendrów, pomogła około 140 żołnierzom przekroczyć rzekę i powrócić za linię aliantów. Ta historia również jest w książce "Kompania Braci". Holandię opuściłem 7 października 1944. Zostałem "zdmuchnięty" na motorze w Holandii, raniony odłamkiem w prawą nogę. Myślę, że 101 DPD spędziła około 73 dni w Holandii. Powróciła do Mourmelon we Francji pod koniec listopada 1944 roku, aby odpocząć, uzupełnić zapasy oraz stan osobowy. Ja zostałem w szpitalu w Anglii na około 6 tygodni, następnie zostałem AWOL (=absent without leave - nieobecny nieusprawiedliwiony), próbując wrócić do kompanii E. Zostałem oddany pod sąd wojenny, ale mój upór opłacił się, zostałem zwolniony na początku grudnia 1944 roku. Wróciłem do "easy" w Mourmelon. Więcej treningu i uzupełnień. Liczba KIA (=killed in action - zabici w walce) "easy" w Holandii: ośmiu żołnierzy. Zapomniałem o skoku 17 września 1944 roku w Zon - niedziela, poranek słonecznego dnia, perfekcyjny skok,(nie taki jak ten w D-Day) Holendrzy kochali nas. Nazywali nas aniołami z nieba. 16 grudnia 1944 roku nadeszła najgorsza bitwa - Niemcy przerwali aliancką linię obrony w Ardenach. Jedynymi rezerwami Ike'a, które były w pobliżu, były 101 i 82 DPD. Załadowaliśmy się na ciężarówki, te duże, bez odpowiedniej ilości zimowych ubrań, jedzenia i amunicji. Red Ball Express zawiózł nas do miasteczka Bastogne w Belgii. Skakaliśmy z tylnych klap ciężarówek, poszliśmy do przodu, aby wyjść naprzeciw Niemcom, potem zorganizowaliśmy obronę miasta Bastogne. Niewiele wiedzieliśmy jak zła jest sytuacja - na całej długości frontu w Ardenach toczyło się wiele mniejszych lub większych bitew. Wiedzieliśmy tylko, że mamy utrzymać Bastogne, zabezpieczyć wszystkie drogi biegnące obok nas i mieć nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Jedynym sposobem, aby opisać tą bitwę jest to, że było ZIMNO. Lodowato. Wiele czasu nie zajęło Niemcom otoczenie nas. Mimo wszelkich przeciwności 101 DPD trzymała swoją pozycję. Gdzieś w połowie grudnia Niemcy zapytali się nas czy się poddajmy, czy mamy zostać unicestwieni. Słynną odpowiedzią generała McAuliff'a było: "Gówno". Przenikliwe zimno i wiele ostrzałów - jednak żaden żołnierz nie chciał się poddać. Trzymaliśmy się. Trzecia Armia Pattona, pod dowództwem generała Ambramsa, przerwała od południa linię wojsk otaczających Bastogne około Bożego Narodzenia. Pogoda się trochę poprawiła, dostaliśmy więcej zaopatrzenia na spadochronach, a piloci myśliwców amerykańskich sił powietrznych ostrzeliwali Niemców. Kompania E została na miejscu, w Foy Noville, powstrzymując Niemców przed zajęciem Bastogne. 3 stycznia 1945 roku zostałem poważnie ranny, próbując pomóc mojemu kumplowi Joe Toye, żołnierzowi "easy", który też był ciężko ranny. Oboje straciliśmy tam prawe nogi. Zostałem ewakuowany do Anglii, potem do USA i wreszcie w marcu 1945 do domu. Za tą akcję pod Bastogne, cała 101 DPD oraz inne
jednostki broniące Bastogne została odznaczona orderem Presidential
Unit Citation. Spory honor dla wszystkich, którzy tam byli. Wliczając
personel i jednostki zaopatrzeniowe 101 DPD." Tekst przetłumaczony ze strony
http://www.wildbillguarnere.com
|
![]() ![]()
|
All rights reserved 2005. Designed by Neo.